Czesc 8. Bol, Samotnosc, Sila, Duma, Pokora, Skromnosc, Szacunek, Milosc, Prawo... 1939...


1939... Milosc, Szacunek, Skromnosc, Pokora, Duma, Sila, Samotnosc, Bol, Prawo...


Czas wzglednego spokoju... politycznego... dobiegal konca... Nadszedl rok 1939...



Co dzialo sie w otoczeniu palacowym... Hrabina Maria Szembekowa z Fredrow juz nie zyla..., hrabia Aleksander rowniez... Pozostala Jadwiga Szeptycka z Szembekow - mieszkala wraz z rodzina w Przylbicach (dzisiejsza Ukraina)

Przed wybuchem wojny Jadwiga z corka Hanna przybyly do Siemianic, aby przygotowac calosc waznych rzeczy ruchomych do przewiezienia do Przylbic, Warszawy czy Krakowa.
Byl maj 1939, gdy pierwsza czesc archiwum fredrowskiego oraz dziela autorstwa Aleksandra Fredry zostaly wyslane do Muzeum Narodowego w Warszawie. Pozostala czesc - nalezaca do rodu Szembekow zostala rowniez przez Jadwige i Hanne odpowiednio zapakowane... Wysylka w calosci mial zajac sie Bogdan Szembek. Ostatecznie specjalna przesylka byla nadana dopiero w polowie sierpnia.... Podobno wszystko dotarlo do Warszawy, jednak zbombardowanie dworca kolejowego spowodowalo pozar, w ktorym bezpowrotnie zniszczeniu uleglo cale Archiwum siemianickie...

We wrzesniu 1939 roku Jadwiga z mezem Leonem Szeptyckim zostala rozstrzelana przez zolnierzy NKWD... na terenie ogrodu swojego domu... Zginac mial tylko Leon..., ona sama dobrowolnie poddala sie razem z mezem...
 W tym momencie jedyna oficjalna potomna Marii i Piotra Szembekow zostala Zofia Szembekowna - Maria Krysta...


Jeszcze przed 1 wrzesnia 1939 przy granicy polsko - niemieckiej w poblizu Kostowa i Siemianic widoczne byly ruchy wojsk niemieckich...
W pamieci corki Piotra Wisniewskiego - Zofii pozostala historia z Ulanami w roli glownej...

W celu kontroli i ochrony granicy polsko-niemieckiej juz latem 1939 roku w Siemianicach rezydowal pulk Ulanow. Jak wspomina Stefan Matysiak w ksiazce "Zdazylo sie w Siemianicach":


(zrodlo: Stefan Matysiak, "Zdarzylo sie w Siemianicach")

Wowczas 12 letnia Zofia tak relacjonowala wydarzenie z ulanami. Polscy ułani byli w Siemianicach, długo kontrolowali co sie dzieje. Pewnej nocy, gdy zasneli a byl to prawdopodobnie pierwszy piątek miesiąca, poniewaz druga zona Wisniewskiego wybierała sie do kościoła... wpadła do kuchni i zaalarmowala, ze : ”Niemcy sa a nasi ułani jeszcze śpia , trzeba ich obudzić ...". Aniela, ktora relacjonowala wspomnienie swojej Mamy, nie pamietala kto poszedł ich ostrzec... Ale zerwali sie natychmiast i nie ubrani jeszcze wskoczyli , niektórzy "tyłem, jak Indianie", na konie i uciekali ...

Wracajac do rodziny mojego Pradziadka Piotra Wisniewskiego...
Z informacji przekazanych przez potomnych mozna domniemywac, ze w momencie wybuchu II wojny swiatowej w rodzinnym domu Wisniewskich pozostala Zosia - lat 12 oraz Joziu - lat 6.
Moja kochana Babcia Janina czesc wojny spedzila u boku swojego ukochanego, najpierw narzeczonego, pozniej meza Piotra Wawrzyniaka. To On byl wsparciem i opiekunem mojej Babci. Ich historie opisze odrebnie - poniewaz ich Milosc, ich wzajemne relacje, ktore moglam obserwowac jako ich wnuczka, ich Madrosc zyciowa (pomimo, ze nie ukonczyli uczelni wyzszych, ich edukacje przerwala wojna), ich skromnosc, ich oddanie najpierw dla dzieci, pozniej wnuczat i prawnuczat... pozostana w mej pamieci na zawsze...
Pozostale corki Piotra rowniez wyszly za maz - Gabriela w miedzywojniu, Kazimiera i Maria rowniez (chociaz nie znam dokladnie dat ich zaslubin). Pierwszy syn Piotra Waclaw - zostal zmobilizowany do walk na froncie - rowniez jego trudne losy, emigracyjnej tulaczki opisze ponizej...



(zrodlo: najstarsza corka Agnieszki Stein i Piotra Wisniewskiego - Gabriela z mezem Piotrem oraz synami, Archiwum rodzinne)

I to na wspomnieniach Zofii, przekazanych przez jej corke Aniele chce oprzec czesc siemianickiej relacji tego trudnego czasu....

Jako dwunastoletnie dziecko - Zosia na poczatku wojny miała wyjechac poza Siemianice - na Śląsk w celu podjecia pracy jako opiekunka do dziecka... Obecnie nie posiadamy danych rodziny, do ktorej miala sie udac w celu podjecia pracy. Niestety owa wyprawa zakonczyla sie niepowodzeniem i Zofia wrocila z powrotem do Siemianic...
Juz wowczas Niemcy wysiedlali sukcesywnie cześć ludności Siemianic.
Wsrod Niemcow, ktorzy zajmowali przymusowo opuszczone gospodarstwa w Siemianicach byli rowniez przybysze znad Morza Czarnego. Jak wspominal Stefan Matysiak w "Zdarzylo sie w Siemianicach":
(...)"w tym mniej wiecej okresie w Siemianicach gospodarstwa po wywlaszczonych Polakach obsadzano Niemcami przywiezionymi z Bessarabii, czesci Rumuni oddanej Sowietom. Odznaczali sie oni ciemna cera i w ogole przypominali nieco Cyganow. Jeden z nich nosil nazwisko Kizon. Inny, ktory zajal gospodarstwo Skotnika, nazywal sie Bader. Ich zachowanie w stosunku do Polakow bylo bardzo zroznicowane" (...)

I to wlasnie Bader zainteresowal sie osoba mlodej dziewczynki - Zofii. Stwierdzil, iz chce ja wziac do pracy
w gospodarstwie. Inne osoby, ktore byly w poblizu probujac bronic mala Zofie przed znojem trudnej fizycznej pracy, powiedzieli jemu ze wybrana dziewczynka niewiele umie. On sam mial odpowiedziec, ze ja „sobie wyszkoli". I wtedy 12 - letnia Zofia po raz pierwszy tej wojny plakala... W tej opowiesci nie bedzie wskazanych konkretnych lat, ram czasowych... jest to czas, sa to wspomnienia dziecka, ktore praktycznie cala wojne spedzilo w pracy u niemieckich gospodarzy...

Ponizej dokumenty Zofii:




(zrodlo: dokument tozsamosci Zofii, wydany na poczatku II Wojny Swiatowej, Archiwum rodzinne)

W domu Baderow wisial wielki obraz owczesnego przywodcy III Rzeszy.
Dwunastoletnia Zofia dowiedziala sie, ze moze spac u tej rodziny. Pokazano Zofii komorke, w ktorej byla kiszona kapusta. Trudnym doswiadczeniem dla niej byl sam fakt, ze po ścianach chodziły ślimaki , za ktorymi nie przepadala... Wobec tej trudnej rzeczywistosci stwierdzila sie, ze nigdy sie nie spóźni do pracy, poniewaz czuwala nad faktem zblizania sie do niej "wspollokatorow"
i tak było ...

Do glownych zadan malej Zofii nalezala obsluga krow. O 4:00 rano mleko musiało byc na rampie,
a czesto pracowała do północy. Sama wspominala, ze jako dwunastoletnie dziecko - uczyla sie narzuconych jej zadan - np., gdy pierwszy raz doila krowe to jej rekawy byly pelne mleka...
Raz miala pewne zdarzenie... jedna z krow ja kopnela... tak mocno, ze znalazła sie pod koniem, ktory jednak nic jej nie zrobil..Wyszla z opresji calo. Byc moze ten kon wyczul, ze Zofia od wczesnego dziecinstwa byla zafascynowana konmi... Zapewne ta milosc miala zwiazek z funkcja stangreta wykonywana przez jej tate...

Theresa Bader nie pozwolila, aby nastoletnia Zofia miala chwile wytchnienia, zawsze znalazla Zosi dodatkowe zajęcia... Jak sama mowila - czasami zasypiała na progu, ze zmęczenia... Zofia była bardzo dumna i sie nie skarzyla. Znosila trudy codziennego dnia wojny... 
Wszystko co Los jej dawal, przyjmowała z humorem...
Frau Bader na poczatku pobytu Zofii w gospodarstwie nie traktowala jej dobrze... Mysle, ze byla to metoda nauki posluszenstwa i poddanstwa, oraz pokory u nowej pracownicy...
Rodzina Bader miala dwojke synow - obydwaj walczyli na froncie...
Pewnego dnia jeden z nich przyjechal na przepustke w odwiedziny do rodzicow - Theresy i Franza.
Wowczas Frau Bader chcac pokazac synowi w jaki wkladczy sposob traktuje swoich gospodarskich pracownikow powiedziala do Zofii, ze jest "polnische Schweine" ("polska swinia").
Na takie zachowanie matki Emil Bader krzyknal do niej: "Jezeli ona jest swinia to Ty jestes maciora"... (przepraszam za doslownie uzyte zwroty - niestety synonimy tych slow nie oddadza kontekstu sytuacji)
Zofia wybiegla wowczas z pomieszczenia, negujac slowa swojego "obroncy"... byla zdziwiona, jak to mozliwe, ze syn wobec matki uzywa tak wulgarnych sformulowan...
Od tego momentu, zawsze, gdy Emil spedzal przepustki w domu zajmowanym przez jego rodzicow,
Zofia musiała wspolnie spozywac posilki z cala niemiecka rodzina... Co bylo dla niej trudnym doswiadczeniem, nad ktorym ubolewala...
Sama Zofia tlumaczyla (czesciej przebywajac w towarzystwie Emila Badera), ze on sam byl uwiklany w tragizm wojny... On widzial cale okrucienstwo, jakie wojna niosla ze soba... Dualizm jego czynow i mysli byl spowodowany wewnetrzna niezgoda na  to, co Wojna i jego poddanstwo jemu narzucaly.
Z biegiem czasu i wzajemnego poznania sie rodziny Bader i Zofii, zaufanie Frau Bader wobec tej ostatniej wzrastalo... Frau Bader powierzyla Zofii np. klucz do spizarni, ktora ta zamykala w obawie przed kradziezami. Tym samym pokazala, ze ufa bardziej Zofii niz swojej synowej - Louise.
Zofia poza koniecznoscia wykonywania nalozonych na nia obowiazkow, spelniala rowniez inne zadania... Byla niejawnym informatorem...
Ale po kolei... Nastoletnia Zofia po 3 miesiacach pobytu na tzw. "robotach przymusowych" poslugiwala sie w miare biegle jeyzkiem niemieckim (urodzona juz w wolnej Polsce nie musiala posiadac tej umiejetnosci wczesniej, gdy ta czesc Polski byla zaborem pruskim).
Gdy rodzine Bader odwiedzal jeden z lokalnych niemieckich urzednikow z tajnymi informacjami i gdy Zofia akurat pracowala wewnatrz tego samego pomieszczenia - urzednik dopytywal Frau Bader czy Zofia rozumie jezyk niemiecki. Ta zawsze odpowiadala, ze nie... a Zofia aby pokazac przed urzednikiem, ze to prawda, na polecenie np. umycia podlogi - myla stol...
Wobec tak potwierdzonego faktu "nie rozumienia" - urzednik bez krygacji ujawnial tajne fakty dotyczace kolejnych dzialan represyjnych wobec lokalnych mieszkancow... Tym sposobem Zofia dowiadywala sie o kolejnych rodzinach, ktore mialy byc wysiedlone... Wszystkie informacje przekazywala dalej... Jedna z rodzin, ktora ostrzegla byla rodzina o nazwisku Sroka. Zofia wspominala, ze gdy Sroka dowiedzial sie o czekajacym go losie, to rzewnie plakal i calowal prog swojego jeszcze domu... Zostal wywieziony do Niemiec...
Do pracy w gospodarstwie Familie Bader zostala skierowana studentka z Berlina o imieniu Brygida. Zofia zaprzyjaznila sie z nia. Brygida bardzo zaangazowala sie w walke o prawa Zofii jako pracownika.
To za jej sprawa Zofia uzyskala mozliwosc wykorzystywania niedzielnych popoludni dla swoich celow.   Zofia byla dumna..., chciala pokazac, ze to ponizajace postrzeganie jej nie dotyczy...
Byc moze uda sie nam, potomnym odwiedzic miejsce, gdzie bylo to gospodarstwo... Zofia nie potrafila powrocic do tego miejsca...
Frau Bader wylaczala na przyklad synowej prad na czas swojej nieobecnosci, wowczas Zofia wiedzac, gdzie jest glowny wlacznik - sama go wlaczala, po czym przed powrotem Frau Bader ponownie wylaczala... Bylo jej zal Louise ... Robila to w tajemnicy przed... wszystkimi...

Frau Bader poznajac Zofie przez lata II Wojny zapytala ja, czy chcialaby byc przez nich adoptowana... Jednak Zofia pomimo zlozonej propozycji mozliwosci kontynuowania nauki, co bylo dla niej bardzo istotnym i waznym, nie wyrazila zgody...
Te propozycje Frau Bader zlozyla rowniez ojcu Zofii - Piotrowi Wisniewskiemu. On jednak dyplomatycznie podszedl do zdarzenia, stwierdzajac, ze to Zofia samodzielnie musi podjac decyzje...
Wracajac do pobytu Zofii w gospodarstwie Familie Bader... Zofia wspominala, ze razem z nia pracowal niejaki Macioszczyk. Z jej opisu byl to szczuply, wysoki mezczyzna. Zachowaniowo byl malo poradny... Zosia specjalnie dla niego wykradala jajka z kurnika, aby mogl sie wzmocnic...
Kolejnym, wspoldzielacym pracowniczy los Zofii byl mlody chlopak (nie posiadam jego nazwiska), dla ktorego mloda Zofia byla obiektem pierwszych uczuciowych westchnien... Mlody adorator w pewien sposob byl dla Zofii utrapieniem, czesto sie klocili... Wtedy Frau Bader widzac ich wzajemne relacje, dopytala Macioszczyka jaki jest powod mlodzienczych konfliktow... Po uzyskaniu informacji Frau Bader samodzielnie wymierzyla kare cielesna mlodemu adoratorowi... A Zofia widzac te sytuacje zza jej plecow pokazala jemu gestem, ze dlaczego jest tak nieporadny i pozwala siebie bic...
Sam Macioszczyk czesto powtarzal, ze nie bedzie pracowal dla Niemcow...  Zofia wyznawala inna filozofie, twierdzac, ze trzeba dbac o te gospodarke, poniewaz, gdy wroca Polacy - bedzie mozna im z duma przekazac dzielo swojej trudnej pracy... Nie miala swiadomosci wowczas ilu z lokalnych mieszkancow nigdy nie powrocilo do Domu...

Poczatkowym glownym Menu pracownikow gospodarskich byla swego rodzaju zupa..., z wody pozostalej po wyrobie produktow wedliniarskich i dodaniu makaronu o ksztalcie gwiazdek...  Taka zupe pracownicy mieli jesc przez kilkanascie dni... Pewnego dnia, gdy termin przydatnosci do spozycia wspomnianego dania juz minal... Zosia postanowila zupa poczestowac psa Baderow i ten, gdy ja sprobowal prychnal i odskoczyl... Kwas przeterminowanego dania nie odpowiadal nawet jemu. Wtedy Zofia powiedziala do Frau Bader, ze "tej zupy nawet pies nie chce"...

Tak, jak juz wskazalam, gdy przjezdzali synowie Baderow, Zofia siadala z nimi przy stole i mogla jesc to, co oni...
Pewnego dnia jeden z synow - Emil, gdy przyjechal na przepustke przywiozl i podarowal Zofii pierscionek... Zofia od razu pomyslala, ze na pewno jest kradziony... odebrany innej polskiej dziewczynie... Dlatego nie zamierzala go zakladac - powiesila go na haczyku przy piecu. Na pytanie Frau Bader, dlaczego go nie nosi, odpowiedziala, ze "jeszcze swinie zjadlyby mi ten pierscionek...". Kolejnymi prezentami byly ponczochy czy raz Zofia otrzymala buty, w ktorych pozniej jej siostra slubowala...
Frau Bader czesto podkreslala Zofii, ze z jej podejsciem do owczesnej rzeczywistosci, na pewno "mscilaby sie, gdyby Hitler przegral"...
Zofia pomimo ciezkiej pracy, miala w sumie wiele szczescia..., mozna porownywac jej sytuacje z owczesna rzeczywistoscia innych, wywozonych w glab Niemiec czy do obozow koncentracyjnych...
Moje przemyslenia dotyczace sytuacji rodziny Wisniewskich siegaja opcji "co by bylo, gdyby..." Gdyby Agnieszka Stein zyla... - jej ojciec byl Niemcem. Czy to pozwoliloby przetrwac rodzinie ten trudny czas, czy wrecz przeciwnie... Miejscowa ludnosc bylaby mniej laskawa... Czy "bycie" w pewnej czesci Polakiem, w pewnej Niemcem mialo bardzo silny wplyw na calosc relacji... Jest wiele pytan, wiele tajemnic..., ktore przetrwaly czasy XIX, XX i XXI wieku...

Wracajac do sytuacji siemianickiej, Zosia wspominala rowniez sytuacje zwiazane z nalotami. Jej najmlodszy przyrodni brat Joziu bardzo bal sie bombardowania. Czesto podczas takich sytuacji uciekal daleko poza domy... Wtedy mala Zofia byla wysylana przez matke Jozia na jego poszukiwania... Nie mogla zrozumiec, dlaczego sama jako matka, nie szla go szukac...

Wracajac do sytuacji palacowej - majatkiem od poczatku wojny zarzadzali tzw. Betriebsleiterzy, pierwszym byl niejaki Range, ktory byl czlowiekiem opanowanym i tolerancyjnym, kolejnym byl  Linhof - trudny charakterologicznie choleryk. W samym palacu niemieckie wladze stworzyly miejsce pobytu dla rodzin niemieckich oficerow - kobiet z dziecmi.
Calosc historii odpowiednio przytacza Stefan Matysiak w swoich wspomnieniach "Zdarzylo sie w Siemianicach":



(zrodlo: Stefan Matysiak, "Zdarzylo sie w Siemianicach")

Moj pradziadek dzieki bardzo dobrej znajomosci jezyka niemieckiego, zarowno w mowie jak i pismie oraz odniesionym ranom podczas Bitwy pod Verdun byl w pewien sposob szanowany przez kolejnych niemieckich zarzadcow majatku. Losy poszczegolnych osob zwiazanych z siemianickim dworem obszernie przedstawia Stefan Matysiak w wyzej wskazanej pozycji. Zachecam Was, zainteresowanych do lektury...
Ciekawostka byc moze fakt, ze wiele lat po wojnie do Siemianic z Brazylii (Linhof po wojnie uciekl do Ameryki Poludniowej) przyleciala wnuczka Linhofa, ktora chciala poznac prawde o swoim dziadku... Byla pelna nadziei, ze spotka osoby, ktore zaprzecza doniesieniom, jakoby jej dziadek byl niemieckim katem... Niestety Zofia po rozmowie z nia potwierdzila tylko negatywne fakty z zycia Linhofa, iz bil oraz katowal lokalnych mieszkancow... 

Wracajac do wydarzen siemianickich...
W styczniu 1945 roku nastapil przelom w dzialaniach wojennych... Byl to bardzo mrozny styczen... 17 stycznia juz Warszawa byla uwolniona z rak niemieckich... jednak nie wolna...
Przez Siemianice przechodzily przejezdzaly kawalkady wozow z ewakuujacymi sie Niemcami.
Rowniez Familie Bader przygotowana byla do ewakuacji, czekala tylko na informacje, kiedy maja wyruszyc... Frau Bader przekazala Zofii klucze od gospodarstwa i nakazala jej pilnowac wszystkiego do momentu ich powrotu... Z uwagi na panujace warunki atmosferyczne Franz Bader poprosil Zofie, aby przygotowala dla jego zony cieple mleko. Frau Bader byla przemarznieta... Zofia przygotowala goracy napoj - mleko z maslem... Sama Theresa Bader na koncu przyznala: "Ja nie myslalam, ze Ty taka bylas"...
Gdy furmanki w koncu odjechaly, tragicznym byl widok zamarznietych niemowlat, ktore byly przez niemieckie matki wyrzucane...
Jak wspomina Stefan Matysiak - "poznym wieczorem 18 stycznia, wyjechal wraz z rodzina na czele kolumny wozow majatkowych wyscielonych sloma, uwozacych rodziny oficerow SS - Betriebsleiter Linhof. Skierowal on jednak swoja kolumne nie prosto na zachod droga gruntowa, a szosa w kierunku Opatowa i Kepna. Tym sposobem uszedl zasadzce zarzadzonej nan podobno w lesie przed Jozefowka, przez wspomniana wczesniej grupe konspiratorow czy partyzantow, upominajacych go uprzednio w zwiazku z brutalnym w poprzednim okresie zachowaniem wobec pracownikow i okolicznej ludnosci".
Jedna z tych furmanek zmuszony byl powozic moj pradziadek Piotr Wisniewski, ktory dojechawszy do pewnego momentu oswiadczyl, ze dalej nie jedzie i zawrocil... W pewnym momencie musial przejechac przez uszkodzony most, ze slowami "w imie Boze" udalo sie jemu uniknac smierci...
w pozniejszym etapie przedstawie dramatyczna sytuacje Piotra, gdy majatek przejal zarzadca nowej sowieckiej wladzy... niejaki Szulman.

Zofia wspominala rowniez, ze po wyjezdzie Familie Bader, pieszo z Wieruszowa przyszedl Emil ... Zofia poprosila jednego z gospodarzy, aby odwiozl go do Kostowa. W Kostowie czekal ostatni pociag przeznaczony dla niemieckich zolnierzy. Emil pozegnal sie z Zosia, wychudzony, zmarzniety...

Kolejnymi przybyszami byla trojka kolejnych wycienczonych zolnierzy, ktorzy rowniez podazali na ostatni pociag do Kostowa... Poprosili Zofie o cokolwiek do zjedzenia, Zosia podala im bochenek chleba, po czym udali sie w dalsza podroz... Zofia jeszcze dopytala dokad ida - odpowiedzieli, ze do Strasburga... Niesamowicie metafizycznym zdarzeniem byl fakt, ze Zofia odwiedzajac pierwszy raz po wojnie swojego brata Waclawa w 1977 roku we Francji (odnalazla go za posrednictwem Czerwonego Krzyza),
spotkala na miejscu bliskiego sasiada swojego brata, ktory po pierwszych dniach jej obserwacji... pewnego razu zapytal ja, czy pamieta bochenek chleba... Ona wielce zdziwiona, o co nowy znajomy pytac moze... dostala od niego kolejna podpowiedz 1945 rok... i Strasburg... Wtedy przypomniala sobie tych trzech zmarznietych zolnierzy, ktorzy chcieli zdazyc na swoj ostatni transport kolejowy z Kostowa... I On i jego zona, byli bardzo wzruszeni ta sytuacja... Zastanawiajacym jest, i jak mozliwym byc moglo... spotkanie po ponad 30 latach w tym miejscu i czasie... jak mozliwym bylo, ze to wlasnie ten mezyczyzna byl bliskim sasiadem Waclawa...
Na pewne pytania nie znajdziemy odpowiedzi tu i teraz... Byc moze kiedys, gdzies...

Kolejnym etapem losow powojennych bylo przybycie Rosjan na miejsce wypartych Niemcow...
Jak wspomina Stefan Matysiak w "Zdarzylo sie w Siemianicach", 21 stycznia 1945 roku do majatku przybyl mianowany oficer - Igor Siemionowicz Szulman. Jak sam twierdzil, jego ojcem byl Zyd, a matka Cyganka:


 (zrodlo: Stefan Matysiak, "Zdarzylo sie w Siemianicach")

Zadaniem Szulmana bylo "stworzenie w majatku bazy zaopatrzeniowej dla frontu". Po pewnym czasie w palacu powstala szwalnia, gdzie lokalni pracownicy szyli dla wojska umundurowanie ...
Ponizej fotografia przedstawiajaca caly zespol wspomnianej szwalni, na czele z komendantem:


(zrodlo: pracownicy szwalni - Zofia - ostatni rzad, czwarta od prawej strony, Archiwum rodzinne)

Wracajac do kolejnych losow samej Zofii... po wejsciu Rosjan, jedna z grup przybyla do dawnego gospodarstwa Baderow, ktorym zarzadzala Zofia... Bylo kilku zolnierzy... W pewnym momencie przybyl ich dowodca i rozkazal im opuszczenie budynku. Znajac metody dzialan zolnierzy rosyjskich mozemy sie domyslac, jaki los czekal niektore napotkane na ich drodze kobiety...
Nastepnie 18 letnia juz Zofia rozpoczela prace w szwalni. Komendant byl bardzo wymagajacy... natomiast zolnierze rosyjscy byli wiecznie pijani...
Kolejnym z wydarzen bylo przybycie jednego z zolnierzy rosyjskich - Mongola, ktory rowniez nazywal sie Wisniewski. Po zapoznaniu sie z rodzina mojego pradziadka, stwierdzil, iz jest on czlonkiem naszej rodziny i ze Zosia jest jego siostra... Wowczas moj pradziadek nakazal przygotowac dla niego poslanie... I odtad stal sie jakby czlonkiem rodziny - wykonywal wiele domowych czynnosci..., byl bardzo wdzieczny za tak dobre przyjecie.
Wracajac do pracy Zofii w szwalni, wspominala ona, ze zmuszano ich do picia alkoholu... Ona czula wstret do niego... Poza tym jeden z rosyjskich zolnierzy szyl na miare Zosi sukienki dla swojej corki.
Jeden z zolnierzy rosyjskich wyjatkowo upodobal sobie Zofie... twierdzil, ze ona bedzie jego i ze ja zabierze dokadkolwiek bedzie sie udawal.
Ojciec Zofii w celu uratowania jej przed niechcianym amantem, poprzez owczesnego ksiedza siemianickiego Stankiewicza zorganizowal dla Zofii miejsce pracy w oddalonym Krakowie.
Mogla spakowac tylko jedna walizke. Pieszo przeszla do Kostowa, skad udala sie w dluga wyprawe pociagiem. Jednak nie zajmujac miejsca siedzacego czy nawet stojacego w wagonach... a ... siedziala na tzw. buforach miedzy wagonami. W ten sposob jechala 2 dni, przerwy w podrozy sluzyly do zaparzania herbaty... niejednokrotnie nie zdazyli jej wypic, gdyz pociag juz ruszal... Jadac na buforach nogi jej zwisaly..., musiala utrzymac siebie i swoja torbe podrozna. Gdy dotarla na miejsce - zatrzymala sie przed budynkiem domu jednorodzinnego... zapukala i drzwi otworzyla jej przyszla pracodawczyni... Pani Bytnerowicz. W tym miejscu Zofia pracowala do okolo 1946 - 1947 roku...
(ciag dalszy losow Zofii przedstawie w nawiazaniu do historii mojej Babci Janki)


(zrodlo: Zofia, 1945 r., Archiwum Rodzinne)

WACLAW

Losy jedynego syna Agnieszki Stein i Piotra Wisniewskiego byly bardzo trudne... zarowno pod wzgledem fizycznym... jak tez psychicznym...




(zrodlo: Waclaw - jedyny syn Agnieszki Stein i Piotra Wisniewskiego, pierwszy od lewej, lata okolo 1935 - 1937, Archiwum rodzinne)

W 1939 roku zostal zmobilizowany do Armii Poznan. Gdy opuszczal rodzinny dom w Siemianicach sam stwierdzil, ze juz nigdy tutaj nie wroci... Jego siostra Zofia - wowczas dwunastoletnia - uciekla
z domu, nie chciala sie z nim... pozegnac... 
Dla Zainteresowanych wiecej informacji na temat Armii Poznan ponizej:


Waclaw uczestniczyl w kampanii wrzesniowej i w najwiekszej bitwie kampanii 1939 roku... - bitwie nad Bzura:

"Bitwa nad Bzurą (także bitwa pod Kutnem) – starcie zbrojne, trwające od 9 do 22 września[2] 1939 roku. Największa bitwa kampanii polskiej 1939. Została ona stoczona przez dwie polskie armie „Poznań” (gen. Tadeusz Kutrzeba) i „Pomorze” (gen. Władysław Bortnowski) z niemieckimi 8 Armią (gen. Johannes Blaskowitz) i 10 Armią (gen. Walter von Reichenau) z Grupy Armii PołudnieSüd” (gen. Gerd von Rundstedt). Bitwa miała wyjątkowe znaczenie, ponieważ Polacy wykazali inicjatywę i byli stroną atakującą.

Dowództwo niemieckie nie zauważyło, że na tyłach szybko posuwającego się ku Warszawie dywizji pancernych i zmotoryzowanych Wehrmachtu, znalazły się liczne siły Wojska Polskiego. Nieprzyjaciel dążył do zamknięcia całości wojsk polskich w gigantycznym kotle na zachód od Wisły, obejmującym tereny przyznane mu w tajnych aneksach paktu Ribbentrop-Mołotow. Niemcy zlekceważyli jednak najdalej wysuniętą na zachód Armię "Poznań” dowodzoną przez gen. Tadeusza Kutrzebę. Wobec groźby okrążenia wycofywała się ona na wschód i w pewnym momencie spotkała się z dywizjami Armii "Pomorze” gen. Władysława Bortnowskiego[3].

Gen. Kutrzeba, wykorzystując tę sytuację, chciał uderzyć połączonymi siłami obu armii na tyły maszerującej ku Warszawie 8. Armii niemieckiej.

9 września marszałek Edward Śmigły-Rydz wydał rozkaz natarcia na północne skrzydło Grupy Armii Południe. Generał Kutrzeba dążył do tego uderzenia od dłuższego czasu, jednak spotykał się z odmową marszałka, który nakazywał wycofywanie wojsk armii „Poznań” w kierunku Warszawy.

Celem uderzenia było zmuszenie Niemców do zaprzestania pościgu za odchodzącymi do południowo-wschodniej Polski (przedmoście rumuńskie) armiami „Prusy”, „Lublin”, „Kraków”, „Karpaty”[3]."

(zrodlo: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_nad_Bzur%C4%85)

Dla zobrazowania owczesnej rzeczywistosci polecam jeden z filmow rekonstrukcyjnych:

https://www.youtube.com/watch?v=mVatuU8Ar0A

Bitwa nad Bzurą trwała do 22 września. W walkach poległo 15 tysięcy polskich żołnierzy, 100 tysięcy zostało wziętych do niewoli. Wsrod tych 100 tysiecy polskich zolnierzy byl rowniez syn Wisniewskiego - Waclaw... W pierwszej kolejnosci zostal wywieziony do Oflagu w Münster... Przeszukujac strony w jezyku niemieckim udalo mi sie odnalezc nastepujace informacje:

"Stadt Münster: "Zwangsarbeit in Münster und Umgebung 1939-1945" - Nach Deutschland: Chronologie - 1939-1940" https://www.muenster.de/stadt/zwangsarbeit/chronologie.html


(zrodlo: j.w.)

Nastepnie zostal przewieziony do miejscowosci Waltrop, gdzie zostal przydzielony do pracy u jednego z gospodarzy. Tam urodzila sie jego corka Wanda. Pozniej byl w kolejnym miejscu w Niemczech w Emsdetten, gdzie w 1947 roku urodzil sie syn Waclawa - Jan.

Praktycznie cala wojne spedzil w niewoli... Jego trudny los jenca wojennego po koniecznosci poddania sie we wrzesniu 1939 i oddaniu broni nie skonczyl sie wraz z koncem wojny w 1945 roku.

Po wojnie osiadl we Francji..., w Alzacji, nie chcial wrocic do komunistycznej Polski... Ostatecznie osiadl w Steinsoultz...

Ja, z mojego gleboko socjalistycznego dziecinstwa pamietam listy i paczki, ktore otrzymywala moja babcia Janka a siostra Wacka z Francji... Z uwagi na moj/nasz, wnukow wiek i napietnowanie osob, ktore mialy rodziny w "krajach kapitalistycznych" nie do konca bylismy wtajemniczeni calosciowo w wiedze o wujku Wacku. Waclaw obawial sie przyjazdu do Polski z uwagi na represje ze strony wladz komunistycznych...

Dopiero w roku 1977 zostal odnaleziony poprzez dzialania swojej siostry Zofii, za posrednictwem Czerwonego Krzyza. Zofia, gdy poznala adres jego pobytu... po ... prawie 40 latach od rozpoczecia wojny, zorganizowala samodzielna wyprawe pociagiem do miejscowosci Mülhausen w Alzacji (Francji). Poniewaz braterstwo sie spoznialo..., Zofia siedziala na dworcu i ich oczekiwala... W koncu pojawil sie Waclaw (Zofia poznala go od razu...) i zapytal siedzaca na lawce kobiete, czy ona jest Zofia... A Zosia, zawsze bezposrednia, odpowiedziala jemu... "A kim mialabym byc"... Wowczas lez Waclawa nie bylo konca...

Kolejne zdarzenie...

Byl rok okolo 1987 - wtedy pewnego letniego dnia do domu moich dziadkow wszedl pewien mezczyzna (dom moich dziadkow byl zawsze otwarty, w znaczeniu doslownym i relacji spolecznych). Moja babcia, jak zawsze krzatala sie w kuchni...  "On" wchodzac do kuchni powiedzial, ze jest z drogi i czy moglby otrzymac szklanke wody... Gdy babcia odwrocila sie, aby jemu nalac wode, tajemniczy przybysz powiedzial: "Janka, Ty... (tutaj padly pewne okreslenia, ktorych nie ujawnie ;) torbo, nie poznajesz mnie..., to ja, Twoj brat Wacek"...

I wtedy po raz pierwszy od... 48 lat przytulil swoja siostre...

(zrodlo: Waclaw Wisniewski z siostra Janina i jej mezem Piotrem, Archiwum rodzinne)

Waclaw zmarl we Francji, w swojej wybranej przez siebie nowej ojczyznie..., jednak to Polska byla dla niego najwazniejsza... Myslami jestem przy jego emocjach, czy czul ten fizyczny bol tesknoty za... Wszystkimi i Wszystkim... W innym kraju nawet powietrze i slonce, i las i drzewa sa inne... i ptaki i smaki... Jak sie "tam" odnalazl... Nie wiem..., niestety nie mialam okazji poznac go osobiscie... Wszyscy, ktorzy zaznali smaku emigracji - nie przymusowej..., ale z wlasnego wyboru, wiedza jaki to bol... a emigracja polityczna... z wilczym biletem... musiala byc na pewno cierpieniem...

Zmarl w 1995 roku...

Moim Marzeniem jest udac sie w podroz sladami jego wojennej i powojennej drogi... mam nadzieje, ze Marzenie to uda mi sie szybko zrealizowac... Chce odwiedzic miejsca, gdzie byl... Münster, Waltrop, Emsdetten i Steinsoultz...

Na grobie jego Matki Agnieszki z d. Stein najblizsza rodzina upamietnila pamiec o nim, poprzez umieszczenie dedykowanej jemu tablicy:


(zrodlo: plyta upamietniajaca Waclawa, na grobie jego matki Agnieszki z d. Stein)

JANKA - moja Babcia

W 1939 roku moja Babcia miala lat 16... Mieszkala jeszcze w rodzinnym domu. Mysle, ze mniej wiecej w tym czasie w jej zyciu pojawil sie wowczas 22-letni Piotr Wawrzyniak. Majac na uwadze mlody wiek Janki, byl on jej pierwsza i pozostal jedyna miloscia...


(zrodlo: Janina i Piotr, Archiwum rodzinne)

Gdy w 1939 roku lokalna siemianicka ludnosc albo byla wysiedlana, albo kierowana do przymusowych prac w gospodarstwach rolnych. Piotr pochodzil ze wsi Janowka, tutaj rowniez owczesna granica z Niemcami byla praktycznie po drugiej stronie drogi...

http://www.deutschefotothek.de/documents/obj/71055469/df_dk_0010001_4874

(zrodlo: http://www.deutschefotothek.de/documents/obj/71055469/df_dk_0010001_4874)

Piotr zorganizowal wowczas mozliwosc wspolnego wykonywania prac w gospodarstwie w Miechowej... Wowczas Miechowa nazywana z niemiecka Omechau byla po niemieckiej stronie...

Z informacji, ktore przekazywala mi babcia - ich potajemny slub odbyl sie w domowym zaciszu... Musial byc okolo 1941 - 1942 rok... Wowczas polscy ksieza nie mogli bez negatywnych dla nich konsekwencji wykonywac powinnosci kaplanskich. Pamietam, jak babcia opowiadala, ze miala metalowe kolka zamiast obraczek... Prawdziwe, zlote obraczki dziadkowie zakupili pozniej...

W 1943 roku urodzil sie pierworodny syn moich dziadkow Jerzy... Moja Mama Irena opowiadala wspomnienia swojej Mamy - jak podczas nalotow i bombardowania z niemowleciem uciekali na strone polska, do rodzinnego domu mojego dziadka w Janowce...

Jak wspominala Babcia - czas wojny nie byl dla nich az tak tragiczny jak czas nadejscia w styczniu 1945 roku "wybawicieli" ..., Rosjan...

I tutaj powroce do wspomnien siostry mojej babci Zofii..., poniewaz w okolo 1946 - 1947 roku ich losy lacza sie... W roku 1946 - Zofia przebywala w Krakowie i pracowala dla rodziny Bytnerowicz...

W tym czasie w niewyjasnionych okolicznosciach w okolicy zostal zabity lub zostali zabici - zastrzeleni zolnierze/zolnierz sowiecki ... Niestety nie znam szczegolow tego zdarzenia...

Ponizej moge jedynie zalaczyc link do wydarzen, ktore mialy miejsce w okolicy Kepna, Wiewiorki (czy lacza sie z wydarzeniami zwiazanymi z moim dziadkiem - nie wiem):

http://www.kepnosocjum.pl/print.php?type=F&thread=464

Wobec powyzszego faktu - wszyscy, ktorzy posiadali wowczas bron zostali aresztowani. Moj dziadek Piotr Wawrzyniak byl lesniczym, z uwagi na posiadana bron mysliwska rowniez zostal uwieziony...

Wtedy to Zofia przyjechala z Krakowa, aby pomoc swojej siostrze Jance w tej trudnej dla niej sytuacji. Moj dziadek zostal aresztowany na 3/4 roku. Wowczas przez tereny zamieszkane przez moich dziadkow przetaczaly sie rozne bandy... byli "swoi" i "inni"... Sowieci gwalcili polskie kobiety... Moja babcia i jej siostra byly same z trzyletnim dzieckiem... Corka Zofii wspominala, ze moja babcia Janka byla znerwicowana i zestresowana... W nocy Sowieci robili czeste rewizje... To Zofia otwierala drzwi roznym nocnym przybyszom. Pewnego razu przedstawiciel jednej z grup zapytal, dlaczego tak smialo otwiera, tutaj moga byc rozne oprychy. Na to Zofia odpowiedziala: "gdy widze orzelki to mysle, ze to nie oprychy"... Pewnego razu nie otworzyla, tylko przekazala przez zamkniete drzwi informacje, ze: "gospodarza nie ma, nie wpusci ich, ale gdy przyjda w ciagu dnia to im otworzy"... No i wrocili... Obie stosowaly rozne wybiegi, aby zniechecic do siebie sowieckich zolnierzy... Pewnego dnia Janka usmarowala swoja twarz sadza... Na co jeden z Sowietow powiedzial: "diewuszka, Ty taka ladna, a dlaczego Ty taka brudna"... W ich kwestii babcia Janka mowila, ze to "swolocz" byla, gwalcili, rabowali... Rozstrzelali babci budzik, mysleli, ze to zegarek na reke, gdy zaczal dzwonic to przestraszyli sie, rzucili na podloge i... rozstrzelali (ze wspomnien mojego kuzyna Rafala a wnuka babci Janki).

W 1948 roku urodzila sie corka moich dziadkow - Maria Jolanta...

(wiecej informacji o losach rodziny mojej babci - Janki pojawi sie w odrebnym poscie...)

Wracajac do Siemianic i naszego palacowego cienia...

W rodzinnym domu pozostal moj pradziadek Piotr Wisniewski wraz z druga zona Agnieszka z d. Manka oraz ich najmlodszym synem Jozefem.

W majatku Szembekow pojawil sie oficjalnie mianowany przez wladze powiatowe polski dyrektor Sicinski, pozniej caly majatek wszedl w sklad Panstwowych Nieruchomosci Ziemskich...

Tak konczy sie historia Palacu w slowach Stefana Matysiaka "Zdarzylo sie w Siemianicach":



(zrodlo: Stefan Matysiak, "Zdarzylo sie w Siemianicach")

W ten oto sposob konczy sie rowniez pewna Epoka... Epoka wazna dla obu stron...,

moich Bliskich "z cienia" oraz tych z pierwszego planu..., z ktorych pozostala tylko Zofia Szembekowna jako siostra Krysta oraz potomni Jadwigi i Leona Szeptyckich z Przylbic... 

Ten Czas sie skonczyl, ale pozostaly niewyjasnione Tajemnice... szczegolnie ta Jedna..., dotyczaca mojego pradziadka Piotra Wisniewskiego... Za chwile mija 140 lat od dnia jego narodzin..., czy On jako Czlowiek ma Prawo poznac swoja Tozsamosc..., czysto teoretycznie kazdy "to" prawo posiada...,

mowia o tym wspolczesne uregulowania prawne:

https://repozytorium.uni.wroc.pl/Content/79314/04_03_D_Kuznicka_Prawo_do_tozsamosci_jako_prawo_dziecka.pdf

Czy ja - jako prawnuczka mam prawo te wiedze w jego imieniu zdobyc ... Czy wspolczesnie istniejace narzedzia pomoga nam uzyskac odpowiedzi na pytania, ktore zadaje...

Odpowiedzi, byc moze w kolejnym wpisie...


 

p.s. jezeli Ktos z Was, Kochani czytajacych ten Blog posiada jakiekolwiek jeszcze wspomnienia dotyczace naszej Rodziny - ze strony Wisniewskich oraz Wawrzyniakow - prosze o kontakt na moj adres e-mail: magdalena.pabich@wp.pl. Moc pozdrowien dla Was...



















Komentarze

Popularne posty